Relacje z Biegu “Tropem Wilczym” w Australii organizowanym przez Stowarzyszenie Nasza Polonia
W sobotę 29 maja 2021 r. odbyła się w Berrima Penrose Park czwarta edycja Biegu Wilczym Tropem. Ubiegłoroczny bieg przeszedł do historii z powodu takiej ulewy, jaką może widział swego czasu Noe ze swymi wybrańcami. Tegoroczna edycja nie przeraziła nas, chociaż według prognozy pogody miało być mroźno, ale słonecznie. Mroźno było, owszem, ale czegośmy nie przewidzieli, to porywistego wiatru smagającego po uszach. Miło było uciec przed wiatrem do kościoła, gdzie już się zaczęła Msza św. sprawowana przez przeora leśnego sanktuarium, o. Damiana.
Fotogaleria już gotowa – kliknij tutaj
Video-migawkiz Biegu Wilczym Tropem
Jego homilia była słoneczna: porównywał polskich emigrantów do słoneczników, które swoje głowy zwracają do Polski niczym do słońca… do Polski, do polskich spraw, do polskiej historii…i do historii Żołnierzy Niezłomnych. Mieliśmy usłyszeć wykład na temat Niezłomnych, niestety kolejny atak pandemii w Wiktorii „uwięził” nam prelegenta, dr Zdzisława Derwińskiego. Nie tylko jego. Patron Biegu, ambasador Michał Kołodziejski również nie mógł przybyć, bo po niedawnych uroczystościach w Melbourne wrócił do domu z gorączką i musiał poddać się testom. Przysłał więc życzenia emailem, życzył powodzenia i wyraził radość, że w biegach bierze udział coraz więcej polsko-australijskiej młodzieży.
Istotnie. Połowa naszego tłumu to dzieciaki. Najmłodsze były dwie dziewczynki, jedna niespełna 1 roczek(w wózeczku), druga chyba roczna, już samodzielnie stojąca na swoich nóżkach. Reszta to dzieci w wieku od lat 3 do 16. Do grona małych i dużych patriotów trzeba jeszcze zaliczyć trzy psy. Chętnie biegały, choć im nie dano numerów startowych.
Najliczniejszą była – od lat biorąca udział w biegu – trzypokoleniowa rodzina Bujnowiczów: dziadkowie, dwie córki z australijskimi mężami i siódemką dzieci. Licząca 11 osób pojawiała się zwykle rodzina Romanowiczów; w tym roku musieli się podzielić, Tomasz z częścią rodziny musiał jechać na zawody, natomiast Małgorzata pojawiła się z czterema córkami w Penrose Park. Pchała wózek z najmłodszą dziewusią, nieco starszą posadziła na ramie wózeczka i to tego wiodła za sobą pieska na smyczy. Tu i ówdzie w opiece nad pieskiem wyręczali ją bliźni.I trzecia liczna familia to Kozkowie: dziadkowie, syn z synową i trójka dzieci. Babcia Ernestyna zaliczyła bieg tym razem na wózku inwalidzkim popychanym przez Anię, córkę współorganizatora biegu Waldemara Bujanowicza.
Trasa jak zwykle ta sama – asfaltem do rondka, z powrotem do punktu Start/Meta i dalej żwirówką do groty. Nie były to wyścigi, ani bieg na czas, każdy mógł pokonać trasę we własnym tempie, niemniej jednak organizatorzy mimo koszmarnego zimna, zesztywniałymi palcami zapisali tych, co przylecieli na czele gromady. I tak jako pierwszy przyleciał 15-letni Daniel Smith, tuż za nim Tomasz Sokołowski (15 l.), trzeci był Ryan Smith (11 l), czwarty tata Craig Smith (44 l.), piąty Alexander Smith (14 l.) a za nim kuzyn David Sokołowski. Organizatorzy prosili pogratulować wytrwałości na trasie panom Sylwestrowi Nowakowi i Tomaszowi Druciowi, którzy uzyskali dośc dobre lokaty. W kategorii damskiej najlepiej się spisały siostry Romanowskie: Pola (15 lat) i Hania (12 l.) oraz Aurelia Sokołow. Niektórzy uczestnicy biegu wędrowali spacerkiem, organizatorzy i widzowie na wszystkich czekali cierpliwie, każdemu na szyi zawieszono medal, uściśnięto rękę, wręczono pamiątkowe nagrody. I tu mniej więcej skończyła się rola organizatorów z Naszej Polonii: Olka Oczaka (Prezes), Janka Michalaka i Waldka Bujanowicza.
Teraz już wiedzeni zapachem bigosu ruszyliśmy w stonę pań kucharek:Anieli Michalak, Marysi Bujanowicz, Teresy Oczak i Haliny Druć. Na pierwsze danie serwowały bigos z kielbaską i bułką. Wszyscy usadziliśmy sie przy stołach, na krzesłach wyniesionych z namiotu-świetlicy, nadal niedostępnej z powodu Covidu-19. Siedzieliśmy więc pod sosnami. Po główym posiłku była kawa z pączkami i ciastami domowego wypieku. Było gwarnie – to dzięki naszej dziatwie, a także libańskich pielgrzymom, którzy zajmowali sąsiednie stoły i bawili się w najlepsze.
Na koniec niespodzianki dla dzieci w postaci upominków od organizatorów: książki (oczywiście po polsku), gry edukacyjne i zabawy, pendrivy, bransoletki z IPN. Kiedy już słońce ześliznęło się ze stołów zamarzylismy o tym, by wsiąść w nasze pojazdy i ogrzać się w samochodowym ciepełku. Zaraz wyruszymy w drogę do domu, ale najpierw chcemy przekazać serdeczne podziękowania dla sponsorów z Polski na czele z Fundacją Wolność i Demokracja, a także dla tutejszych sponsorów Wiesława Paździora z Polonez Smallgoods oraz Marysi i Marka Strzemkowskich z Copernicus Bakery & Deli. Tak więc ruszamy do domu – każdy z nas z kolejnym medalem do kolekcji. Do zobaczenia za rok. Będą nowe medale!
ESK. Foto Puls Polonii
czytaj więcej: na PULS POLONII